Fiore,
Acalypha, rok x791.
W
sobotni wieczór to małe kupieckie miasteczko prowadziło spokojne życie. Z
karczm już słychać było odgłosy picia alkoholu, muzyki, a także pierwszych
bójek. Sklepy powoli zamykano, a po ulicach chodził tłum ludzi. Jedną z osób,
która chciała kupić w zamykanym już sklepie była matka w średnim wieku.
Córeczka stała obok niej i bardzo się nudziła. Oglądając sobie chmury, które
tamtego dnia bardzo gęsto zasłaniały niebo, zauważyła coś dziwnego.
-Mamo… - zaczęła.
-Potem Katharine- odpowiedziała kobieta i dalej kłóciła się z
sprzedawcą. A mała dziewczynka z zachwytem oglądała wielki cień, który padał na
chmury. Strażnicy, którzy pełnili wartę w Acalyphie mieli lepsze rzeczy do
roboty niż oglądanie chmur. I to był duży błąd. Było wcześnie… Nie minęła nawet
godzina od zachodu słońca. Spokojny, sobotni wieczór w Acalyphie przerwał ryk.
Ryk smoka. Dźwięk rozniósł się po całej Acalyphie: szyby i szklane naczynia
zaczęły drżeć tak samo jak mieszkańcy. Przerażeni podnieśli wzrok, ale było za
późno. Acnologia opadła w dół wyłaniając się z chmur i łopocząc skrzydłami,
wylądowała na budynku gildii kupieckiej Love & Lucky. Mieszkańcy najpierw
popatrzyli z przerażeniem na niego, a następnie krzycząc próbowali uciekać z
miasteczka, jednak smok był szybszy. Nie chciał się nawet bawić tak jak to
robił na Tenro, on chciał po prostu zniszczyć to miasto. Wzleciał w górę i
jednym rykiem zmiótł miasto z powierzchni Ziemi, tylko jeden zniszczony budynek
przetrwał. Gildia kupiecka. Acnologia oceniła swoje dzieło poczym odleciała, a
następnego dnia dowiedziano się, co się stało w Acalyphie.
-Lucy,
wszystko w porządku? Co się stało? – Zmartwiona Levy zadawała pytania blondynce.
Erza popatrzyła zmartwionym wzrokiem na przyjaciółkę i zaczęła wyjaśniać.
-Acalypha
jest po prostu…
-…miejscem,
w którym poznali się moi rodzice. – Przerwała jej Lucy – Przepraszam, że was
zaniepokoiłam… Po prostu… Trochę wstrząsnęła mnie ta informacja.
Członkowie gildii popatrzyli ze zrozumieniem na ich przyjaciółkę. Lucy wpatrywała się smutnym wzrokiem w podłogę. Nie była zbyt często w Acalyphie… To były tylko dwa razy, lecz bardzo ważne dwa razy. Raz pogodziła się z ojcem, a drugi raz dowiedziała się o jego śmierci.
Członkowie gildii popatrzyli ze zrozumieniem na ich przyjaciółkę. Lucy wpatrywała się smutnym wzrokiem w podłogę. Nie była zbyt często w Acalyphie… To były tylko dwa razy, lecz bardzo ważne dwa razy. Raz pogodziła się z ojcem, a drugi raz dowiedziała się o jego śmierci.
-Mistrzu…
- zaczęła mówić cicho Lucy, a Macarov spojrzał na nią pytającym wzrokiem – Mogę
pojechać do Acalyphy?
Mistrz
westchnął głośno.
-Nie
wiem czy to dobry pomysł Lu…
-My
z nią pojedziemy! – krzyknęła Erza przerywając mistrzowi. Natsu przytaknął jej.
-Ale
się napaliłem!
-Umiesz
tylko to powiedzieć, durna zapałko… - powiedział Gray.
-CO
POWIEDZIAŁEŚ, LODÓWKO?!
-To,
co słyszałaś, zapalniczko.
-SPOKÓJ! –Krzyknęła Erza.
-SPOKÓJ! –Krzyknęła Erza.
-A-AYE!!
– krzyknęli chłopcy, tuląc się do siebie w „przyjacielskim” uścisku.
Lucy spojrzała z uśmiechem na swoją drużynę. „Jeny… Co ja z wami mam?” pomyślała. Wkrótce wyruszyli na stację by pojechać do Acalyphy, musieli przekonać Natsu by wszedł do pociągi, przez co prawie się spóźnili, a Natsu został okrzyczany przez Erzę. Lucy mimo uśmiechu na ustach z każdą minutą robiła się coraz smutniejsza. Musieli wysiąść na stacji 2 kilometry od Acalyphy.
Lucy spojrzała z uśmiechem na swoją drużynę. „Jeny… Co ja z wami mam?” pomyślała. Wkrótce wyruszyli na stację by pojechać do Acalyphy, musieli przekonać Natsu by wszedł do pociągi, przez co prawie się spóźnili, a Natsu został okrzyczany przez Erzę. Lucy mimo uśmiechu na ustach z każdą minutą robiła się coraz smutniejsza. Musieli wysiąść na stacji 2 kilometry od Acalyphy.
-Stacja
w Acalyphie została zniszczona tak jak całe miasto. Niestety to jest ostatni
przystanek. – wyjaśniała Erzie pani w kasie. Lucy westchnęła przyciągając na
siebie uwagę przyjaciół.
-Lucy,
wszystko w porządku? – zapytał zmartwiony kotek podchodząc do przyjaciółki.
-Tak,
Happy. Dzięki.- Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i popatrzyła na Erze, która
odeszła już od kasy.
-Ruszajmy.
– powiedziała szkarłatnowłosa. Po niecałej godzinie dotarli do Acalyphy. Całe
miasto zostało ogrodzone wojskami Magicznej Rady.
-No
pięknie… - powiedziała Erza, a Natsu, Happy i Gray przełknęli głośno ślinę.
Jednak Lucy niezrażona tym widokiem podeszła do miejsca, w którym kiedyś była
główna brama. Heartfilia zbliżyła się na 2 metry od dawnych murów miasta, gdy
nagle usłyszała krzyk strażnika.
-Stać!
Dalej nie wolno iść!
-Proszę,
pozwólcie mi wejść! – powiedziała blond włosa. Reszta drużyny stanęła za
dziewczyną i obserwowała sytuację. Po krótkiej wymianie zdań, z środka miasta
wyszli Doranbolt i Lahar. Obaj bardzo zdziwili się na widok grupy
nowoprzybyłych.
-Fairy
Tail! – krzyknął zdziwiony pierwszy z mężczyzn. Drugi członek Rady najpierw był
zdziwiony, lecz potem spoważniał.
-Co
tutaj robicie? To zamknięty teren.
-Proszę!
Pozwólcie nam wejść! Chcieliśmy zobaczyć… - zaczęła Lucy, lecz nie wiedziała,
co powiedzieć. Wydawało się jej, że powód, dla którego przybyli do Acalyphy
jest dziecinny. Wbiła spojrzenie w ziemię gorączkowo szukając słów, którymi
przekona mężczyzn. Natsu widząc zakłopotanie i smutek na twarzy przyjaciółki
wściekł się.
-Ej…
- zaczął mówić jednak członkowie rady wymienili porozumiewawcze spojrzenia i
przerwali mu.
-Możecie
wejść. Ale będziemy wam towarzyszyć i żadnych wygłupów. – powiedział szybko drugi
z mężczyzn.
-Ej,
Doranbolt! – wykrzyknął zdziwiony Lahar. Jednak ten nie słuchał go i wprowadził
członków gildii do zniszczonego miasta. Gdy obaj mężczyźni cicho kłócili się za
plecami magów Fairy Tail, Lucy i jej przyjaciele rozglądnęli się po mieście.
Miejsce, gdzie dawniej było miasteczko otaczał zniszczony mur, który
gdzieniegdzie się zachował. Jedynym budynkiem, który przetrwał była gildia
kupiecka Love & Lucky. Blondwłosa dziewczyna powoli zbliżyła się do
jedynego budynku, jaki przetrwał. Wyższe piętra gildii zostały zniszczone przez
smoka, który wylądował na nich. W niektórych miejscach widać było ślady pazurów
Acnologii. Przed wejściem leżała połamana tablica z nazwą gildii. Lucy wbiła
smutne spojrzenie w napis.
-Po
co chcieliście tutaj przyjść? – Zapytał Doranbolt. Erza odwróciła się do
członków rady i zaczęła im po cichu coś wyjaśniać, lecz reszta grupy nie
słyszała co mówiła ich szkarłatnowłosa towarzyszka. Gray przyglądał się
budynkowi, a Natsu bacznie obserwował blondwłosą przyjaciółkę. Pamiętał, gdy
wrócili po 7 letniej przerwie z Wyspy Tenro, pojechał z Lucy do Acalyphy.
Chciała się spotkać z ojcem, a on uparł się by jej towarzyszyć. Wtedy właśnie
dowiedzieli się w Love & Lucky o śmierci jej ojca. Natsu przymknął oczy i
zacisnął pięści, jednak nikt nie zauważył wściekłości na jego twarzy.
„Acnologia… zapłacisz kiedyś za to…”.
Gdzieś
na zachód od stolicy Fiore w jednym z lasów, mieściła się siedziba mrocznej
gildii. Nikt nie znał jej nazwy, a nawet nikt nie wiedział o jej istnieniu. Gildia
z zewnątrz wyglądała na małą jednak wszystkie pomieszczenia ciągnęły się pod
ziemią. Na najniższym z pięter Mistrz gildii miał swoje biuro. Była to niemalże
pusta sala, stał tam tylko jeden mebel. Krzesło, na którym mężczyzna zazwyczaj
siedział i pił wino. Tak było i teraz, a przed nim w geście szacunku schylała
głowę tajemnicza postać w płaszczu.
-Powiedz
mi, moja droga, jaka jest ścieżka naszej gildii? – zapytał mistrz gildii, Lucas
Blake. Jego szare oczy patrzyły na świat ze znudzeniem i obojętnością. Na oczy
opadały kosmyki białych, krótkich włosów. Nieliczne zmarszczki podkreślały rysy
jego twarzy. Odziany w bogato zdobiony płaszcz, wyglądał niczym król na tronie.
-Drogą
naszej gildii jest pomoc Zerefowi w zawładnięciu nad światem. – odparła
zakapturzona osoba. Ona natomiast nie wyróżniała się czymś szczególnym: okryta
w prosty, czarny płaszcz, zakrywający jej twarz. Jedyny element, który był
widoczny spod okrycia były wysokie, ciemne buty.
-A
kto nam w tym przeszkadza? Oficjalne gildie. A kto jest w tym momencie
najsilniejszą gildią w Fiore? – kontynuował dialog Lucas nie spuszczając wzroku
z dziewczyny.
-Fairy
Tail, mój panie. – odpowiedziała zimnym głosem. Twarz Blake’a wykrzywiła się w
złośliwym uśmiechu, a następnie rzucił krótki rozkaz.
-Zniszczyć.
-Tak,
mój panie…
Postać
pochyliła się niżej, po czym odwróciła się i zmierzała do wyjścia. Przed samymi
drzwiami zatrzymała się.
-Mistrzu?
– zapytała dziwnym tonem.
-Hmm?
-Możemy
się z nimi zabawić? – Spod kaptura dziewczyny wypadł kosmyk czarnych włosów,
który ze spokojem dziewczyna włożyła pod płaszcz.
Mężczyzna
uniósł ze zdziwieniem brwi, lecz po chwili skinął lekko głową.
-Zabijcie
bez litości. – odpowiedział zimnym tonem.
-Dziękujemy.
– odparła i oblizała usta. „Polowanie na wróżki rozpoczęte” pomyślała i pośpiesznym
krokiem wyszła z sali obwieścić nowinę innym członkom gildii.
---------------------------------------------------------------------------------------
Jeej kolejny rozdział napisany! (I tak jest beznadziejny nie oszukuj się...) Tyle czytelniczek i tyle wymagań *-*. Mam nadzieje, że was nie rozczaruje kochane ;) (i tak pewnie tak się stanie). Będziecie miały miejsce w 1 rozdziale, a co!
Więc pozdrawiam:
Rhan i Mavis-san - bo bez was nie wiem co bym zrobiła <3.
Rhan i Mavis-san - bo bez was nie wiem co bym zrobiła <3.
Shi Enjeru, Roszpuncia, Karou Onido - za pozytywne komentarze i dodanie mi pewności :D.
P.S. Część w mrocznej gildii napisałam przed samym wysłaniem posta, więc jak wkradł się tam jakiś błąd to napiszcie, a ja szybciutko poprawię. No i cóż... Następny rozdział zapewne w środę dopiero :).