poniedziałek, 12 maja 2014

1. Wyprawa do Acalyphy.

      Fiore, Acalypha, rok x791.
W sobotni wieczór to małe kupieckie miasteczko prowadziło spokojne życie. Z karczm już słychać było odgłosy picia alkoholu, muzyki, a także pierwszych bójek. Sklepy powoli zamykano, a po ulicach chodził tłum ludzi. Jedną z osób, która chciała kupić w zamykanym już sklepie była matka w średnim wieku. Córeczka stała obok niej i bardzo się nudziła. Oglądając sobie chmury, które tamtego dnia bardzo gęsto zasłaniały niebo, zauważyła coś dziwnego.
-Mamo… - zaczęła.
-Potem Katharine- odpowiedziała kobieta i dalej kłóciła się z sprzedawcą. A mała dziewczynka z zachwytem oglądała wielki cień, który padał na chmury. Strażnicy, którzy pełnili wartę w Acalyphie mieli lepsze rzeczy do roboty niż oglądanie chmur. I to był duży błąd. Było wcześnie… Nie minęła nawet godzina od zachodu słońca. Spokojny, sobotni wieczór w Acalyphie przerwał ryk. Ryk smoka. Dźwięk rozniósł się po całej Acalyphie: szyby i szklane naczynia zaczęły drżeć tak samo jak mieszkańcy. Przerażeni podnieśli wzrok, ale było za późno. Acnologia opadła w dół wyłaniając się z chmur i łopocząc skrzydłami, wylądowała na budynku gildii kupieckiej Love & Lucky. Mieszkańcy najpierw popatrzyli z przerażeniem na niego, a następnie krzycząc próbowali uciekać z miasteczka, jednak smok był szybszy. Nie chciał się nawet bawić tak jak to robił na Tenro, on chciał po prostu zniszczyć to miasto. Wzleciał w górę i jednym rykiem zmiótł miasto z powierzchni Ziemi, tylko jeden zniszczony budynek przetrwał. Gildia kupiecka. Acnologia oceniła swoje dzieło poczym odleciała, a następnego dnia dowiedziano się, co się stało w Acalyphie.

-Lucy, wszystko w porządku? Co się stało? – Zmartwiona Levy zadawała pytania blondynce. Erza popatrzyła zmartwionym wzrokiem na przyjaciółkę i zaczęła wyjaśniać.
-Acalypha jest po prostu…
-…miejscem, w którym poznali się moi rodzice. – Przerwała jej Lucy – Przepraszam, że was zaniepokoiłam… Po prostu… Trochę wstrząsnęła mnie ta informacja.
Członkowie gildii popatrzyli ze zrozumieniem na ich przyjaciółkę. Lucy wpatrywała się smutnym wzrokiem w podłogę. Nie była zbyt często w Acalyphie… To były tylko dwa razy, lecz bardzo ważne dwa razy. Raz pogodziła się z ojcem, a drugi raz dowiedziała się o jego śmierci.
-Mistrzu… - zaczęła mówić cicho Lucy, a Macarov spojrzał na nią pytającym wzrokiem – Mogę pojechać do Acalyphy?
Mistrz westchnął głośno.
-Nie wiem czy to dobry pomysł Lu…
-My z nią pojedziemy! – krzyknęła Erza przerywając mistrzowi. Natsu przytaknął jej.
-Ale się napaliłem!
-Umiesz tylko to powiedzieć, durna zapałko… - powiedział Gray.
-CO POWIEDZIAŁEŚ, LODÓWKO?!
-To, co słyszałaś, zapalniczko.
-SPOKÓJ! –Krzyknęła Erza.
-A-AYE!! – krzyknęli chłopcy, tuląc się do siebie w „przyjacielskim” uścisku.
Lucy spojrzała z uśmiechem na swoją drużynę. „Jeny… Co ja z wami mam?” pomyślała. Wkrótce wyruszyli na stację by pojechać do Acalyphy, musieli przekonać Natsu by wszedł do pociągi, przez co prawie się spóźnili, a Natsu został okrzyczany przez Erzę. Lucy mimo uśmiechu na ustach z każdą minutą robiła się coraz smutniejsza. Musieli wysiąść na stacji 2 kilometry od Acalyphy.
-Stacja w Acalyphie została zniszczona tak jak całe miasto. Niestety to jest ostatni przystanek. – wyjaśniała Erzie pani w kasie. Lucy westchnęła przyciągając na siebie uwagę przyjaciół.
-Lucy, wszystko w porządku? – zapytał zmartwiony kotek podchodząc do przyjaciółki.
-Tak, Happy. Dzięki.- Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i popatrzyła na Erze, która odeszła już od kasy.
-Ruszajmy. – powiedziała szkarłatnowłosa. Po niecałej godzinie dotarli do Acalyphy. Całe miasto zostało ogrodzone wojskami Magicznej Rady.
-No pięknie… - powiedziała Erza, a Natsu, Happy i Gray przełknęli głośno ślinę. Jednak Lucy niezrażona tym widokiem podeszła do miejsca, w którym kiedyś była główna brama. Heartfilia zbliżyła się na 2 metry od dawnych murów miasta, gdy nagle usłyszała krzyk strażnika.
-Stać! Dalej nie wolno iść!
-Proszę, pozwólcie mi wejść! – powiedziała blond włosa. Reszta drużyny stanęła za dziewczyną i obserwowała sytuację. Po krótkiej wymianie zdań, z środka miasta wyszli Doranbolt i Lahar. Obaj bardzo zdziwili się na widok grupy nowoprzybyłych.
-Fairy Tail! – krzyknął zdziwiony pierwszy z mężczyzn. Drugi członek Rady najpierw był zdziwiony, lecz potem spoważniał.
-Co tutaj robicie? To zamknięty teren.
-Proszę! Pozwólcie nam wejść! Chcieliśmy zobaczyć… - zaczęła Lucy, lecz nie wiedziała, co powiedzieć. Wydawało się jej, że powód, dla którego przybyli do Acalyphy jest dziecinny. Wbiła spojrzenie w ziemię gorączkowo szukając słów, którymi przekona mężczyzn. Natsu widząc zakłopotanie i smutek na twarzy przyjaciółki wściekł się.
-Ej… - zaczął mówić jednak członkowie rady wymienili porozumiewawcze spojrzenia i przerwali mu.
-Możecie wejść. Ale będziemy wam towarzyszyć i żadnych wygłupów. – powiedział szybko drugi z mężczyzn.
-Ej, Doranbolt! – wykrzyknął zdziwiony Lahar. Jednak ten nie słuchał go i wprowadził członków gildii do zniszczonego miasta. Gdy obaj mężczyźni cicho kłócili się za plecami magów Fairy Tail, Lucy i jej przyjaciele rozglądnęli się po mieście. Miejsce, gdzie dawniej było miasteczko otaczał zniszczony mur, który gdzieniegdzie się zachował. Jedynym budynkiem, który przetrwał była gildia kupiecka Love & Lucky. Blondwłosa dziewczyna powoli zbliżyła się do jedynego budynku, jaki przetrwał. Wyższe piętra gildii zostały zniszczone przez smoka, który wylądował na nich. W niektórych miejscach widać było ślady pazurów Acnologii. Przed wejściem leżała połamana tablica z nazwą gildii. Lucy wbiła smutne spojrzenie w napis.
-Po co chcieliście tutaj przyjść? – Zapytał Doranbolt. Erza odwróciła się do członków rady i zaczęła im po cichu coś wyjaśniać, lecz reszta grupy nie słyszała co mówiła ich szkarłatnowłosa towarzyszka. Gray przyglądał się budynkowi, a Natsu bacznie obserwował blondwłosą przyjaciółkę. Pamiętał, gdy wrócili po 7 letniej przerwie z Wyspy Tenro, pojechał z Lucy do Acalyphy. Chciała się spotkać z ojcem, a on uparł się by jej towarzyszyć. Wtedy właśnie dowiedzieli się w Love & Lucky o śmierci jej ojca. Natsu przymknął oczy i zacisnął pięści, jednak nikt nie zauważył wściekłości na jego twarzy. „Acnologia… zapłacisz kiedyś za to…”.


Gdzieś na zachód od stolicy Fiore w jednym z lasów, mieściła się siedziba mrocznej gildii. Nikt nie znał jej nazwy, a nawet nikt nie wiedział o jej istnieniu. Gildia z zewnątrz wyglądała na małą jednak wszystkie pomieszczenia ciągnęły się pod ziemią. Na najniższym z pięter Mistrz gildii miał swoje biuro. Była to niemalże pusta sala, stał tam tylko jeden mebel. Krzesło, na którym mężczyzna zazwyczaj siedział i pił wino. Tak było i teraz, a przed nim w geście szacunku schylała głowę tajemnicza postać w płaszczu.
-Powiedz mi, moja droga, jaka jest ścieżka naszej gildii? – zapytał mistrz gildii, Lucas Blake. Jego szare oczy patrzyły na świat ze znudzeniem i obojętnością. Na oczy opadały kosmyki białych, krótkich włosów. Nieliczne zmarszczki podkreślały rysy jego twarzy. Odziany w bogato zdobiony płaszcz, wyglądał niczym król na tronie.
-Drogą naszej gildii jest pomoc Zerefowi w zawładnięciu nad światem. – odparła zakapturzona osoba. Ona natomiast nie wyróżniała się czymś szczególnym: okryta w prosty, czarny płaszcz, zakrywający jej twarz. Jedyny element, który był widoczny spod okrycia były wysokie, ciemne buty.
-A kto nam w tym przeszkadza? Oficjalne gildie. A kto jest w tym momencie najsilniejszą gildią w Fiore? – kontynuował dialog Lucas nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
-Fairy Tail, mój panie. – odpowiedziała zimnym głosem. Twarz Blake’a wykrzywiła się w złośliwym uśmiechu, a następnie rzucił krótki rozkaz.
-Zniszczyć.
-Tak, mój panie…
Postać pochyliła się niżej, po czym odwróciła się i zmierzała do wyjścia. Przed samymi drzwiami zatrzymała się.
-Mistrzu? – zapytała dziwnym tonem.
-Hmm?
-Możemy się z nimi zabawić? – Spod kaptura dziewczyny wypadł kosmyk czarnych włosów, który ze spokojem dziewczyna włożyła pod płaszcz.
Mężczyzna uniósł ze zdziwieniem brwi, lecz po chwili skinął lekko głową.
-Zabijcie bez litości. – odpowiedział zimnym tonem.
-Dziękujemy. – odparła i oblizała usta. „Polowanie na wróżki rozpoczęte” pomyślała i pośpiesznym krokiem wyszła z sali obwieścić nowinę innym członkom gildii.
 ---------------------------------------------------------------------------------------
Jeej kolejny rozdział napisany! (I tak jest beznadziejny nie oszukuj się...) Tyle czytelniczek i tyle wymagań *-*. Mam nadzieje, że was nie rozczaruje kochane ;) (i tak pewnie tak się stanie). Będziecie miały miejsce w 1 rozdziale, a co! 
Więc pozdrawiam:
Rhan i Mavis-san - bo bez was nie wiem co bym zrobiła <3.

 Shi Enjeru, Roszpuncia, Karou Onido - za pozytywne komentarze i dodanie mi pewności :D.
P.S. Część w mrocznej gildii napisałam przed samym wysłaniem posta, więc jak wkradł się tam jakiś błąd to napiszcie, a ja szybciutko poprawię. No i cóż... Następny rozdział zapewne w środę dopiero :).

sobota, 10 maja 2014

Prolog

      Fiore, Magnolia, x791 rok. Drzwi budynku gildii Fairy Tail otworzyły się z hukiem.
-Yo! – krzyknął Natsu Dragneel. Obok niego podskoczył niebieski kotek.
-Wróciliśmy – zawołał Happy. Cała gildia powitała grupę magów, która wróciła z misji. Uśmiechnięta Lucy Heartfilia kroczyła tuż obok Tytani, Erzy Scarlet. A na samym końcu szedł znudzony Gray Fullbuster.
-Panicz Gray! – Juvia Loxar  rzuciła się na Fullbustera mówiąc jak bardzo tęskniła. Gray jak zwykle okrzyczał ją żeby się nie wydzierała, a cała gildia wybuchła śmiechem. Oj tak… Fairy Tail nosi wiele tytułów, nie tylko Najsilniejszej, ale także Najgłośniejszej gildii w Fiore. Kilka miesięcy temu wygrali Wielki Turniej Magiczny, turniej, który wyłonił najsilniejszą gildię. Pokonali 7-letniego lidera – Sabertooth, a teraz wrócili do swojego zwyczajnego i hałaśliwego życia magów. Gdy Heartfilia weszła do gildii, na jej ramiona rzuciła się Levy McGarden.
- Lucy!
-Levy!
Przyjaciółki przytuliły się do siebie i zaczęły z entuzjazmem rozmawiać. Natsu już zagadywał i prowokował każdego z męskiego grona do bójki, a Gray próbował odkleić od siebie Juvię. Erza podeszła do mistrza i złożyła raport.
-Levy, a gdzie podział się Jet? – zapytała Lucy, rozglądając się po gildii.
-Jest w Crocusie. Mistrz poprosił go o załatwienie jakichś spraw. – odparła uśmiechnięta Levy – Jet posługuje się magią Superszybkości i nie chcieliśmy z Droyem iść, ponieważ spowolnilibyśmy go tylko. 
-Rozumiem – mag Gwiezdnych Duchów pokiwał głową.
Drzwi gildii otworzyły się, a w progu stał zmęczony Jet. No cóż… W tą i z powrotem do Crocusa. Widać też było, że się spieszył. Wszyscy zdziwieni popatrzyli na niego.
-Jet, coś się stało? – Mistrz zaciekawiony zapytał. Mag rozglądał się po budynku zmęczonym wzrokiem, jednak odezwał się donośnie, by każdy w gildii usłyszał.
-Acalypha została zniszczona przez Acnologię. – krzyknął na całą gildię. –Nikt nie przeżył, a z miasta zostały tylko ruiny!
Większość magów zbladła po usłyszeniu imienia smoka, który kiedyś ich zaatakował. Lucy z niedowierzaniem wpatrywała się w Jeta, jednak on mówił poważnie. 
-Niemożliwe… - szepnęła. McGarden popatrzyła zmartwiona na przyjaciółkę.
-Lucy? – zapytała i położyła dłoń na ramieniu blondynki. Natsu podszedł do Lucy. On wiedział, co się znajdowało w Acalyphie.
-Lucy, coś się stało? – zapytał mistrz i cała gildia popatrzyła zmartwionym wzrokiem na Heartfilię.
„Acalypha… Dlaczego… Dlaczego akurat to miasto?” myślała gorączkowo blondynka wstrzymując łzy. W głowie myślała tylko o gildii kupieckiej Love & Lucky…


A na wschód od Magnolii, w głębi lasu, pod jednym z drzew, leżał ciemnowłosy mężczyzna. Trawa wokół niego była uschnięta , mimo, że ostatnio spadł ulewny deszcz. Czarny mag, Zeref, patrzył obojętnym, smutnym wzrokiem w błękitne niebo. Nagle jego oczy zmieniły swój kolor na czerwony, a wiatr się wzmógł. Zwierzęta z lasu, wystraszone, skuliły się, czując tą presję magiczną, a ptaki przestały śpiewać. Zeref westchnął niecierpliwie.
-Acnologia… Ten niecierpliwy smok rozpoczął już koniec…– szepnął sam do siebie patrząc w niebo. – Nadszedł czas… Natsu Dragneel, przykro mi, ale… To jest koniec świata, który był wam znany…
Zeref podniósł się z trawy i wyruszył na północ. Jego czerwone oczy rzucały zimne spojrzenia na otaczający go las.

-Nadszedł czas wojny. – szepnął i zniknął między drzewami.



Tymczasem w stolicy miasto ożyło bardziej niż zwykle. Wszyscy mieszkańcy trzymali w rękach gazety, których nagłówki nie są zbyt optymistyczne.
-Acnologia zniszczyła całe miasto!
-Kolejny atak smoka!
-Ponad tysiąc ofiar!
-Nikt nie przeżył!
-Rada ogłosiła: To tylko jednorazowy wybryk. Czy aby na pewno?
Pewna osoba, której twarz była zasłonięta płaszczem czytała te wiadomości w jednej z opustoszałych uliczek. Spod cienia jej kaptura można było zauważyć szyderczy uśmieszek.
-Więc zacząłeś zabawę beze mnie, braciszku? – szepnęła, a następnie szybkim krokiem skierowała się do wyjścia z Crocus. „Czas zacząć wojnę” pomyślała i ruszyła w stronę Magnolii.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i prolog wysłany. Jestem początkującą w pisaniu opowiadań więc przyjmę każdą krytykę :). Poza tym po prawej stronie powinien być dział gdzie będą wypisane osoby, z którymi tworzę tego bloga. Oczekujcie następnych rozdziałów :D.